środa, 8 maja 2013

Pędzlem malowane...

Człowiek, który kocha tworzyć w najgorszym rupieciu widzi potencjał, daje mu drugie życie za pomocą pędzla i farby, nowej tapicerki, ponownego wylakierowania i tysięcy innych sposobów odnawiania i ozdabiania przedmiotów. Narazie nie mam możliwości przerabiać, odnawiać zbyt wiele...cóż małe mieszkanie, za mało miejsca :( Mniejsze rzeczy owszem...techniką decupage na prezent dla pewnej małej księżniczki, zdarzało się :))) Jednak doskonale pamiętam swój pierwszy przerobiony mebel...miałam wtedy chyba z 8 lat. Rozstawiłam się przed domem Babci, wyczyściłam papierem ściernym resztkę lakieru. Stolik pod telewizor był chyba z lat 70 - 80tych, na dość wysokich nogach, z dwoma małymi szufladkami. W garażu znałazłam biała farbę, została po malowaniu domu, który wybudował mój Tata, wymieszałam ją z różowym pigmentem, kupionym z Mamą, gdy wybierałyśmy kolor do mojego pokoju. Wybrany został ciemny fiolet, bo już podobno za duża byłam na rożowy :))))) Nie do końca się z tym zgadzałam, więc mała buteleczka pigmentu w kolorze mocnego różu była małą rekompensatą :))) Z mieszkanki farb powstał kolor - obrazowo ujmując- róż Świnki Piggi. Przemałowałam cały stolik i byłam z niego dumna :) Został wstawiony w róg mojego pokoju, mimo, że nijak nie pasował do reszty mebli. A czy Wy pamiętacie swoje pierwsze przemalunki??






























2 komentarze:

  1. Od zawsze coś tam bazgrzę i maluję. Długo miałam własnoręcznie pomalowane ściany w pokoju w niebieskie esy-floresy. pozdrowienia :-)

    OdpowiedzUsuń